Z wielką trwogą i niepokojem obserwujemy konsekwentne działania PiS łamiące najwyższe prawo Rzeczypospolitej Polskiej, czyli Konstytucję, poprzez deptanie, ustalonego i obowiązującego w naszym kręgu cywilizacyjnym, trójpodziału władzy – ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej.
Po sparaliżowaniu Trybunału Konstytucyjnego – poprzez nie zaprzysiężenie przez Prezydenta legalnie wybranych sędziów i zaprzysiężenie niekonstytucyjnie wybranych, bezprawny wybór i powołanie przewodniczącej Trybunału Konstytucyjnego z użyciem niekonstytucyjnej formuły „pełniącej obowiązki Przewodniczącej Trybunału Konstytucyjnego”, brak publikacji wyroków Trybunału Konstytucyjnego, odmówienie powołania sędziów przez Prezydenta na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa – przyszedł czas ataku na Sąd Najwyższy oraz Krajową Radę Sądownictwa, jako ostatnie „bastiony” zabezpieczające Polaków przed faktycznym stanem dyktatury Kaczyńskiego oraz działaniami jego partyjnych towarzyszy zawłaszczających Państwo. Opanowanie sądownictwa potrzebne jest władzy wykonawczej, by mogła karać opozycję, czym stale grozi.
Trzeba stanowczo przypomnieć artykuł 173 Konstytucji, który mówi, że: „Sądy i Trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz”, stąd Krajowa Rada Sądownictwa – stojąca na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów (art. 186 Konstytucji) – pochodzi, w większości, z wyboru spośród sędziów różnych sądów (15 członków) oraz wybranych przedstawicieli Parlamentu (4 członków Sejmu i 2 Senatu), a ponadto składa się z: Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, Ministra Sprawiedliwości, Prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego i osoby powołanej przez Prezydenta (art. 187 pkt 1 Konstytucji).
Obecnym dążeniem Kaczyńskiego i PiS jest spowodowanie, aby ciężar wyboru członków Krajowej Rady Sądownictwa przechodził na rzecz Parlamentu, co jest w sposób ewidentny łamaniem Konstytucji, deptaniem trójpodziału władzy oraz faktycznym podporządkowaniem sobie władzy sądowniczej w Polsce, uzależnieniem jej od władzy ustawodawczej, a w dzisiejszej rzeczywistości politycznej, od „widzi mi się” Prezesa i jego, obcej cywilizacyjnie, wizji skupiania całej władzy w jednym ręku.
Widać więc wyraźnie, że Kaczyński dąży do nieformalnej władzy absolutnej, dyktatorskiej – posługując się najwyższymi funkcjonariuszami Państwa i na nich przerzucając przyszłą odpowiedzialność – a zdając sobie sprawę z faktu, że PiS nie otrzymał od Narodu mandatu uprawniającego do zmiany Konstytucji, bezprawnie wprowadza rewolucyjne zmiany mocą ustaw, czyli aktów prawnych niższej rangi, depcząc Ustawę Zasadniczą i stawiając się ponad obowiązującym prawem.
Trzeba mocno podkreślić, że społeczny mandat do rządzenia i stanowienia prawa, jaki uzyskało PiS w ostatnich wyborach, który nie jest przez nikogo kwestionowany, nie upoważnia Kaczyńskiego i jego partyjnych funkcjonariuszy do zmian konstytucyjnych, na które nie uzyskali odpowiedniej większości (2/3 głosów w Sejmie w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów).
Muszą więc działać, rządzić i stanowić prawo w ramach obowiązującej Konstytucji, o czym wyraźnie mówi jej artykuł 7: „Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”, a to właśnie „Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej” (art. 8 Konstytucji), a nie wola Prezesa.
Nawiązując do odważnych zapowiedzi polityków PiS o ich długich rządach, warto przypomnieć podobne zapewnienia innych władców absolutnych oraz ich losy, w kontekście biblijnej maksymy „pycha kroczy przed upadkiem” (Prz 16,18), a deptane przez nich prawo, w naszym przypadku Konstytucja, przewiduje odpowiedzialność konstytucyjną za naruszanie prawa w związku z zajmowanym stanowiskiem. Wierzymy, że wówczas będą równie odważni, a Polska poniesie jak najniższe koszty ich rewolucyjnych, dyktatorskich i pozaprawnych działań.
Zarząd Główny Ligi Polskich Rodzin
Warszawa, 8 kwietnia 2017 r.